Nareszcie coś drgnęło. Po wielu bezowocnych godzinach spędzonych nad sprawą wreszcie poczułem się jak Neil Armstrong na księżycu – niby mały krok, a jednak cieszy, jak mało co. Śledztwo idzie do przodu. Dorwę Cię kimkolwiek jesteś!

50-tka na autostradzie? Jak mogłem to przeoczyć?! Skręcam w najbliższy zjazd, może z 500 metrów za znakiem. Droga ewidentnie prowadzi w stronę posiadłości na wzgórzu. Tuś mi bratku!

Zamknięte. Drzwi i okna na parterze ani drgną. Szukam alternatywy dla zdesperowanych i głupich. Jest! Jedno z okien na piętrze zapraszająco spogląda w mym kierunku. Nawet światła nie zgasili.

Uf, udało się. Dobrze, że rynny kupili solidne, bo inaczej siedziałbym pod drzwiami, jak pies Pluto pod budą i czekał aż ktoś mi otworzy.

Spora sypialnia. Łóżko, szafka, nocna lampka, trochę bibelotów i parę książek – nic specjalnego. Mdło i bezpłciowo jak na mój gust. Czy aby na pewno dobrze trafiłem…

Pokój na lewo od schodów zdecydowanie ciekawszy. Sporo mówi o właścicielu. I zasobności jego portfela. Dębowe biurko wielkości małego lotniskowca, biblioteczka białych kruków, piękny pistolet skałkowy w gablotce z podświetleniem. Szyk, elegancja i przepych. Tylko obraz po lewej jakiś taki z innej bajki – i to nie dla dzieci. Chyba, że tych najmniejszych, bo im się jeszcze „nie kojarzy”. Kobiece piersi w zbliżeniu. Jakiś fetyszysta czy co? OK, spokojnie. To może być symboliczne. Skrywana tęsknota za matką? Poszukiwanie ciepła i bezpieczeństwa? A może jednak zwykły, stary zbereźnik... Gdzie ja mózg zostawiłem? Przed drzwiami?! Tam musi być sejf! 

Światło gaśnie. Definitywnie i bez ostrzeżenia. Ciemno, choć oko wykol. Gdzie ten cholerny włącznik? Światło latarki prosto w oczy. Nic nie widzę. Próbuję się jakoś zasłonić rękoma, ale niewiele to pomaga. Skrzeczący rechot zza reflektora. „Witam pana detektywa”. No to wpadłem po uszy w…

Cios w tył głowy i osuwam się w ciemność.

Chłopcy z dochodzeniówki podśmiewają się ze mnie już od tygodnia. Jak mogłem dać się tak podejść?! Jak dziecko. Amator i nieudacznik!

Gdzie się nie ruszę tam widzę tę wredną roześmianą gębę Romana M. Wlepki w biurze, w windzie, a nawet nad ulubionym pisuarem. Oby szybko się znudzili… 

 

Prima Aprilis w sieci to przede wszystkim tona absolutnie sensacyjnych i oczywiście wyssanych z palca informacji, które są zamieszczane przez różne firmy i portale informacyjne. W SeoStation postawiliśmy na spostrzegawczość naszych użytkowników. Każdy mógł zostać Shelockiem Holmsem i wytropić 4 drobne zmiany (pogrubione w tekście) wprowadzone na weekend w naszym monitorze pozycji, a 3 pierwsze osoby nagrodzone zostały za spostrzegawczość przedłużeniem ważności konta o dodatkowy miesiąc. Dziękujemy za wspólną zabawę! :)