Relację z konferencji udostępniam w dwóch wersjach: nagranie audio oraz tę samą treść w postaci tekstu. Sami zdecydujcie, która wersja jest dla Was bardziej przystępna.

Gdyby mały Jasio pojechał na konferencję…

Gdyby rodzice małego Jasia zgodzili się na jego uczestnictwo w konferencji „I love marketing”, to po powrocie Jasio nie byłby już tym samym chłopcem, który wyruszył z domu. Zobaczenie na własne oczy bohaterów swoich marzeń i zabaw – Batmana, Ninji czy dinozaura odmieniłoby każdego ;)

Słownik Jasia wzbogaciłby się m.in. o takie fachowe terminy jak: nagłówkoczytacz, wyYAHOOjować oraz nowatorskie formy gramatyczne: „obstrzec (kogoś)” czy „obejrzcie sobie”. Z całą pewnością maluch zadumałby się też nad pisownią niektórych polskich wyrazów – literki przeplatające się z „!#*@*!”? W szkole tego nie uczą.

Chłopiec mógłby się również zdziwić, kogo zaproszono w roli prelegenta - narciarz? Kitesurfer?

W tym miejscu apeluję do rodziców: zastanówcie się dwa razy, zanim puścicie swoją pociechę na konferencję „I love marketing”.

Tytułem poważnego wstępu

W dniach 1 – 2 marca w Warszawie odbyła się konferencja „I love marketing & social media”. Była to już trzecia edycja imprezy dedykowanej marketerom, przedsiębiorcom i pasjonatom marketingu. Za organizację całej imprezy, jak zwykle, odpowiadała ekipa z portalu www.sprawnymarketing.pl.

Niestety nie było mi dane wziąć w niej udziału osobiście, ale po wykupieniu specjalnego pakietu nasza firma otrzymała dostęp do wszystkich prelekcji w postaci wideo. Po ich obejrzeniu chcę się podzielić z Wami garścią spostrzeżeń i przemyśleń dotyczących zarówno samej konferencji, jak i prelegentów.

O wadach i zaletach konferencji w wersji „live” i wideo

Z jednej strony udział w takim wydarzeniu to absolutna rewelacja, gdyż w jednym miejscu i krótkim czasie (2 dni konferencji) można zobaczyć aż 34 prezentacje. Niestety to błogosławieństwo może stać się przekleństwem, gdyż taka ilość wystąpień oglądanych jednego dnia powoduje, że przekaz z pojedynczych prelekcji zaczyna się ze sobą zlewać w jedną, dość chaotyczną całość. Po prostu brakuje czasu na ułożenie sobie w głowie nowo zdobytej wiedzy.

W tym aspekcie zdecydowanie lepiej wypadają pokonferencyjne materiały wideo. Włączam kiedy chcę i oglądam ile chcę. 2 – 3 filmy dziennie w zupełności mi wystarczają. Super, że wprowadzono możliwość ich zakupu.

Oczywiście są też i wady oglądania wystąpień przed ekranem telewizora, np. utrata znacznej części specyficznej atmosfery, która towarzyszy konferencji z udziałem znanych i lubianych oraz masowym imprezom w ogóle. Każdy na pewno zrozumie co mam na myśli, gdy przypomni sobie własne wybuchy śmiechu podczas seansu w kinie, kiedy nawet mało śmieszne filmowe gagi wydawały się rewelacyjne. Po prostu śmiech jest zaraźliwy i to ludzkie reakcje i wzajemne relacje uczestników z prelegentami, prelegentów z innymi mówcami tworzą coś, co można by nazwać atmosferą wydarzenia. Trudno to w pełni oddać na wideo.

Łyżka dziegciu, czyli o ludziach słów kilka

Każdy prelegent, podobnie jak każdy człowiek, jest inny. Różni się charakterem, temperamentem i uzdolnieniami. Niestety nie każdy jest uzdolnionym mówcą i nie każdy nadaje się na prelegenta. Podczas konferencji pojawiły się prezentacje, które były ewidentnie słabsze, gorzej opowiedziane. Nie mam żadnych wątpliwości, że osoby, które je przedstawiały są ciekawymi ludźmi, mają wystarczającą wiedzę, doświadczenie i interesujące rzeczy do opowiedzenia, ale… Ciekawy człowiek + ciekawa historia nie zawsze = ciekawie opowiedzianej historii.

Które prelekcje i prelegentów mógłbym wyróżnić i za co?

  • Duet: Kamil Kozieł i Piotr Bucki „O narracji, którą udostępniasz”.

Za ogólną lekkość przekazu przy jednoczesnym nasyceniu ciekawą i przydatną treścią. Za poczucie humoru  oraz świetną współpracę obu prelegentów. Za oryginalne zakończenie.

  • Michał Szafrański „Finansowy ninja, czyli jak wydając na promocję 2069 zł, wygenerowałem 1,65 mln zł przychodu w 5 miesięcy”.

Za to jakim człowiekiem jest Michał i pokazanie, że „się da”.

  • Jacek Gadzinowski „7 skutecznych kroków jak sprzedawać i budować wizerunek poprzez wideo”.

Za umiejętność opowiedzenia o temacie w taki sposób, że ja jako widz poczułem się tak, jakbyśmy siedzieli przy piwku w pubie i po prostu rozmawiali o zagadnieniu.

  •  Bartosz Berliński „Szybkie SEO! Metody na podwojenie liczby odwiedzających Twoje strony w 90 dni”.

Za bardzo rzeczową prezentację, w której pojawiły się prawie wyłącznie konkrety. Za klarowny przekaz i świetne przygotowanie do wystąpienia.

Warto czy nie?

Czy warto pojawić się na konferencji „I love marketing & social media” lub kupić nagrania wystąpień? Ja uważam, że tak. Z pewnością można się sporo nauczyć, ewentualnie zobaczyć na żywo tych ludzi, których na co dzień widujemy głównie na fanpage-ach i czytujemy w newsletterach. Jednak przede wszystkim można naładować baterie, podłapać choć część tej energii, która emanuje z  ludzi twórczo i koncepcyjnie płodnych. Tych ludzi, dla których marketing jest pasją.

Korzystając z okazji zachęcam do odwiedzania strony SeoStation.pl. W bazie wiedzy znajdziecie kalendarz wydarzeń SEO, który jest regularnie aktualizowany. Już wkrótce opublikujemy też relacje z nadchodzących imprez.